Podsumowanie roku – po co je robić?

Po co w ogóle podsumowywać rok? Przecież czasu nie cofnę, nie mogę niczego zmienić, z góry wiadomo, że nie wszystko poszło zgodnie z planem, to po co się katować?
A kto powiedział, że zamierzam się katować!
Podsumowanie roku nie służy temu, aby sobie dokopać i nad kieliszkiem wina nucić „znowu w życiu mi nie wyszło”.
Co ma wspólnego Cyceron z podsumowaniem roku?
Podsumowanie roku to dla mnie doskonała okazja do lepszego poznania siebie, wyciągnięcia wniosków i spojrzenia na nadchodzący rok z innej perspektywy. Jeśli znasz mnie trochę lepiej, to wiesz, że w weekendy uczę w polskiej szkole języka polskiego i historii. I właśnie ten drugi przedmiot jest co roku ulubionym przedmiotem moich dzieciaków. Punktem wyjścia jest zawsze cytat z Cycerona: historia jest nauczycielką życia, który stanowi doskonałe otwarcie wielu dyskusji. Tak jak nauczanie historii tylko po to, aby wkuwać daty, jest dla mnie bez sensu. Tak podsumowanie roku polegające na wypisaniu zdarzeń bez wyciągania wniosków jest dla mnie stratą czasu. Ja zawsze mijający rok traktuję jako taką historię, z której mogę się wiele nauczyć i wykorzystać to w przyszłości.
Jak zrobić podsumowanie roku?
Przez ostatnie kilka lat, tak planujemy swoje urlopy, aby czas między świętami i nowym rokiem był wolny dla całej naszej rodziny. Zazwyczaj wtedy rezerwuję kilka godzin tylko dla siebie, aby w ciszy pomyśleć i zrobić notatki. Chociaż muszę przyznać, że moje myśli już na kilka dni wcześniej krążą wokół tego tematu.
Poszukaj inspiracji
Etapem przygotowywania się do podsumowania roku jest dla mnie też szperanie po internecie w poszukiwaniu artykułów na ten temat. Pomimo że robię to, co roku i mam zestaw ulubionych pytań, które sobie zadaję, lubię szukać świeżego podejścia.
Przygotuj narzędzia
Zanim jednak zacznę odpowiadać na pytania, przygotowuję wszystkie kalendarze, notesy, zeszyty, planery i inne notatki dotyczące mijającego roku. Ponieważ uwielbiam produkty analogowe i o wiele lepiej myśli mi się na papierze, to zebrało się tego całkiem sporo. Bardzo ważnym narzędziem jest dla mnie również telefon, ponieważ dzięki oglądaniu zdjęć przypomina mi się wiele sytuacji, o których normalnie bym zapomniała.
Oś czasu
W pierwszej kolejności na zwykłej kartce rysuję oś czasu z pozaznaczanymi miesiącami i po kolei sprawdzając kalendarze i telefon wpisuję wydarzenia, które miały miejsce w danym miesiącu. To mi daje spojrzenie na cały rok z lotu ptaka. W niektórych miesiącach działo się sporo, inne były bardzo spokojne. Lubię tak popatrzeć na cały rok.
Wróć do swoich celów
Kolejny etap to wypisanie wszystkich celów, jakie postawiłam sobie na początku roku. Obok każdego z nich zapisuję, w ilu procentach udało mi się go osiągnąć. Tak, tak- zakładam, że niektóre z nich, a w tym roku to nawet większość, nie zostały zrealizowane w 100%. I nie mam z tym problemu. To, że coś zrealizowałam w 50, czy nawet 20 procentach to zawsze lepiej niż nic. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z wyznaczaniem celów, traktowałam je zero-jedynkowo — wszystko albo nic. Z wiekiem 🙂 i doświadczeniem zrozumiałam, że te zrealizowane częściowo też są dla mnie ważną informacją.
Zostań swoją konsultantką
Mimo że takie podsumowanie wzbudza emocje, ja staram się nie oceniać, nie biczować, nie dowalać sobie, chociaż nigdy nie jest tak, że jestem z siebie zadowolona w 100%. Bardzo podoba mi się podejście, którego nauczyłam się od Oli Budzyńskiej, czyli Pani Swojego Czasu — patrzeć na to podsumowanie z pozycji zatrudnionego konsultanta, który ma tylko znaleźć fakty i nigdy nie powie Ci- ale jesteś tępa dzida, bo nie dałaś rady. A my same lubimy sobie tak czasami dokopać. Efekt tego jest taki, że obniżamy swoją samoocenę, narastają w nas negatywne emocje i nie chce nam się w ogóle zabierać za planowanie kolejnego roku.
Dobre pytania
Dopiero teraz zaczynam zadawać sobie pytania.
Moje ulubione to:
- Jakie były moje największe osiągnięcia w tym roku?
2. Z czego jestem najbardziej dumna?
3. Co odpuściłam i dlaczego?
4. Co mnie motywowało do pracy nad celami?
5. Co zrealizowałam, a nie planowałam?
6. Czego nauczyłam się o sobie w tym roku?
7. Czego nie zrealizowałam?
8. Dlaczego nie zrealizowałam tego celu?
9. Kto mi pomagał, a kto przeszkadzał w pracy nad celami?
10. Czego nie chcę już robić w przyszłym roku?
11. Czego chcę robić więcej, bo sprawiało mi radość?
I chyba jedno z najważniejszych:
12. Co zamierzam zrobić inaczej w nadchodzącym roku?
Jeśli chcesz skorzystać z mojej karty pracy do podsumowania roku, wystarczy, że zapiszesz się na Newsletter, wypełniając poniższy formularz:
Analiza
Kiedy zaczynam analizować, dlaczego jakiegoś celu nie zrealizowałam, dochodzę do różnych wniosków, np. że cel przestał być dla mnie ważny na przestrzeni roku, że zabrakło mi jakichś zasobów: wiedzy, czasu, umiejętności technicznych, aby go zrealizować, niedoszacowałam czas itp. Szczera analiza daje naprawdę interesujące wnioski. Oczywiście najłatwiej jest powiedzieć sobie — nie miałam czasu na ten cel, ale czy naprawdę zawsze tak jest?
Ucz się na własnych porażkach
Kiedy potem patrzę na swoje odpowiedzi, mam wrażenie, że więcej mogę się nauczyć z tego, co poszło kiepsko niż z sukcesów. Tak było też w tym roku.
Jak już wspomniałam, wielu z celów nie udało mi się zrealizować. Główna przyczyna jest taka, że wiele z nich było dla mnie zupełnie nowych. Nigdy wcześniej nie prowadziłam bloga i nie miałam pojęcia o funkcjonowaniu w świecie online.
Okazało się, że pisanie artykułów, które sprawia mi najwięcej radości, stanowi zaledwie ułamek tego, co kryje się za kulisami. Samo pisanie tekstu zajmuje kilka godzin, potem redakcja i korekta, znalezienie zdjęcia, umieszczenie tekstu na blogu, podzielenie na akapity i dodanie śródtytułów, poprawienie tekstu pod kątem SEO (o którego istnieniu nie miałam pojęcia jeszcze kilka miesięcy wcześniej), ustawienie publikacji na blogu. Do tego, aby ktokolwiek dowiedział się o nowym artykule, trzeba napisać posty do umieszczenia na FB i IG, dobrać zdjęcia lub stworzyć grafiki, wysłać newsletter i zrobić jeszcze wiele innych rzeczy.
Ponieważ moim celem było publikowanie artykułów na blogu co tydzień, możesz sobie wyobrazić, ile pracy mnie to kosztowało każdego tygodnia. Dopóki pracowałam z domu, udawało mi się jakoś to wszystko ogarniać. Sytuacja się skomplikowała, kiedy zmieniłam pracę i musiałam do niej dojeżdżać. Nagle okazało się, że nie mam już tych dodatkowych godzin na wszystkie aktywności związane z blogiem. Do tego doszedł stres w pracy, który odebrał mi jakąkolwiek ochotę do pisania, o czym możesz przeczytać w tym artykule.
Moja lekcja nr 1
Czego mnie to nauczyło? Po pierwsze, że wzięłam na siebie za dużo i tak naprawdę sytuacja w pracy przelała tylko czarę mojego przemęczenia. Na początku każdy nowy pomysł czy cel daje nam taki zastrzyk adrenaliny, że nie czujemy w ogóle zmęczenia i możemy pracować nad nim niemalże non stop. I tak było w moim przypadku. Pierwsze pół roku byłam jak na motywacyjnym haju, nie czułam, że przesadzam z pracą. Potrafiłam spędzać przy komputerze kilkanaście godzin dziennie i miałam z tego wielką frajdę. Jednak organizm sam upomniał się o swoje i ostatecznie nie byłam w stanie w ogóle pracować.
Moja lekcja nr 2
Druga lekcja jest taka, że za dużo czasu spędzałam na wszystkich aspektach technicznych. Kiedy wchodziłam do świata online, nie miałam o nim bladego pojęcia. Musiałam się wszystkiego nauczyć, co też zabierało mi wiele godzin każdego tygodnia. Teraz wiem, że było tego za dużo i nie chcę już poświęcać na to tyle czasu. Być może rozwiązaniem będzie zlecenie zbyt dla mnie czasochłonnych zadań wirtualnej asystentce. Jest to ważny temat do przemyślenia na ten rok.
Moja lekcja nr 3
Kolejna myśl, jaka zrodziła mi się po podsumowaniu, to taka, że łatwiej mi wytrwać w realizacji celu, jeśli komuś o nim powiem, czyli tzw. publiczna deklaracja. Jak mogę to wykorzystać? Znaleźć partnera produktywności do pracy nad nawykami, np. aktywność fizyczna lub zmiana nawyków żywieniowych. A jeśli chodzi o rozwój bloga i tworzenie kursów pomocne będzie znalezienie grupy mastermind, w której wzajemnie rozlicza się cele.
Jakie korzyści daje podsumowanie roku?
No i po co ta cała robota? A no po to, aby kolejny rok zaplanować z głową, bardziej realistycznie, dopasować cele i plany do swojego kontekstu życiowego, możliwości i dostępnego czasu. Dzięki temu, że wiem co mnie napędza, a co spowalnia, mogę wykorzystać tę wiedzę przy planowaniu i przygotować się na różne sytuacje. Po to, aby za rok w Sylwestra, wznieść toast mówiąc — to był naprawdę dobry rok!
Jeśli do tej pory nie robiłaś takiego podsumowania, gorąco Cię do tego zachęcam. Mnie to bardzo pomaga w wyznaczaniu celów na następny rok, ale jest jeszcze jedna dodatkowa korzyść. Często nie doceniamy tego, co osiągnęłyśmy na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy, wydaje nam się, że nic wielkiego się nie wydarzyło.
Dopiero kiedy usiądziesz nad kartką papieru i pogrzebiesz trochę w pamięci (i kalendarzu), okazuje się, że tak naprawdę odwaliłaś kawał dobrej roboty i możesz być z siebie naprawdę dumna. Nawet jeśli nie wyznaczyłaś sobie żadnych celów na ten rok, to to co i w jaki sposób osiągnęłaś może być dla Ciebie również doskonałą lekcją na przyszłość.
A co dalej?
A kiedy już zrobisz dobre podsumowanie, zachęcam cię do wyznaczenia celów na następny rok. Wskazówki jak to zrobić znajdziesz w moich artykułach:
Czy warto wyznaczać cele i je realizować?
Jak planować i realizować swoje cele?
11 błędów w planowaniu – jak ich unikać?
Życzę Ci owocnego podsumowania i wspaniałych, realistycznych planów na przyszły rok!