Pokochaj siebie – Wayne W. Dyer

pokochaj siebie

Pokochaj siebie jest światowym bestsellerem, jednym z najbardziej znanych poradników na świecie. A ja mam mieszane uczucia. Początkowo wydawało mi się, że znajdę tutaj sporo ciekawych spostrzeżeń na temat ludzkiej psychiki i zachowań. I faktycznie wiele z nich było interesujących. Autor uczy, w jaki sposób można pracować nad miłością własną, akceptacją siebie oraz pokazuje, jak można cieszyć się życiem.

Wiele negatywnych przekonań o sobie wynosimy z dzieciństwa. Często mówimy o sobie, że jesteśmy jacyś: jestem nieśmiała, jestem nieatrakcyjna, jestem słaba z matematyki, jestem zapominalska itp. Przyklejamy sobie takie „łatki”, aby zdjąć z siebie odpowiedzialność za własne życie i postępowanie. Ponieważ jesteśmy „jacyś”, tak właśnie się zachowujemy i nie próbujemy tego zmienić, jest to dla nas wygodne, nie podejmujemy wysiłku.


Najciekawszym i najbardziej przemawiającym do mnie, jest rozdział o poczuciu winy i zamartwianiu się. Obydwa uczucia tak naprawdę niczemu nie służą. Przeszłości nie da się zmienić, a wiele wydarzeń z przyszłości, o które się zamartwiamy, nigdy nie nastąpi. Jest to bezsensowne odbieranie sobie życiowej energii. Przez to, że nie potrafimy się cieszyć życiem w teraźniejszości. Wydarzenia z przeszłości często wzbudzają poczucie winy, a powinny być okazją do uczenia się na błędach i czerpania pozytywnych doświadczeń. Natomiast niepokój, jaki odczuwamy w związku z przyszłością, blokuje naszą aktywność w teraźniejszości.


W kolejnych rozdziałach autor zachęca do poznawania nieznanego, wychodzenia poza konwencje, budowania życia na własnych zasadach. Obala również mit o sprawiedliwości na świecie i pokazuje, jak destrukcyjne zachowania wywołuje oczekiwanie jej.
Cała książka zawiera mnóstwo ciekawych przykładów, ujawnia podstawy psychologiczne naszych zachowań, tłumaczy, dlaczego postępujemy w ten, a nie inny, sposób oraz daje rozwiązania, jak można pracować nad sobą, aby zmienić postępowanie.


I niby wszystko ok. Ale odbiór całej książki zniweczył ostatni rozdział. Bardzo nie spodobało mi się określenie „wady osobowości”. Jak dla mnie jest tu jakiś zgrzyt pomiędzy “pokochaj siebie”, a “wadą osobowości”. Trudno mówić o miłości własnej, jeśli nie akceptujesz swoich cech i uznajesz je właśnie za wady. Oczywistym jest dla mnie, że jeśli coś Ci w życiu przeszkadza i odczuwasz potrzebę zmiany, to należy nad tym pracować. Mówienie o tym, jak o wadach osobowości, jest dla mnie zbyt mocne. Ostatni rozdział jest peanem na cześć „ludzi wolnych od wad osobowości”. W mojej ocenie ludzie tacy nie istnieją. Może być tak, że po prostu nie do końca zrozumiałam przesłanie autora, ale jakoś tak dziwnie się czuję, mając świadomość, że mam wady osobowości. Nigdy wcześniej o sobie tak nie myślałam i mało to budujące w kontekście kochania siebie.

Leave a Reply

%d bloggers like this: